Ukraina 2010
: 08 sie 2010, 18:02
Spotykamy się pod granicą z UA, mamy już za sobą kilkaset kilometrów:

Jeszcze z dolcami w portfelu lądujemy na mini obiadku, przy okazji zagaduje z nami młodsze pokolenie lokalesów:



Częste widoki - tak Łady jak i bydło ganiające po ukraińskich drogach:



Nocne Polaków rozmowy w "taniej" ukraińskiej kwaterze tuż po przemoczeniu przez burzę:


Poranne składanie klamotów przed kolejnym dziabaniem po Ukrainie:


Wymiana adresów z lokalesem:

i dalej ogień na tłok.

Przed Jasinią w końcu nie wytrzymało i zaczęło lać. Chowamy się pod dachem sklepiku:

Wraz ze spływającymi ogromnymi ilościami wody płyną jeszcze większe ilości śmieci:


Nic, pakujemy się na maszyny i dalej ogień na tłoki. Dojeżdżamy do Jasini, tankujemy, rozmawiamy z napotkanym Ukraińcem podróżującym dookoła Ukrainy skuterem 50tką z silnikiem od 100tki, kwaterunek, nocne Polaków rozmowy w miejscowych lokalach
i kimanie. Rano robimy małe tricki, żeby w butach nie było mokro, na koń i w drogę.


Zatrzymujemy się na chwilę w centrum Europy (tak tak, dalej jesteśmy na Ukrainie :hihi: )

Kolejny stop na mini obiad zakupiony w ukraińskim supermarkecie:


Dalej non stop dzidowanie, w tym po ukrainian hajłej i stop przed Użgorodem:



Po chwili oddechu dalej ogień na tłoq :rotfl:


by po raz ostatni zatankować taniej ukraińskiej wahy:

i przeskoczyć na stronę słowacką.
Dalej to już tylko dzidowanie, dzidowanie i jeszcze raz dzidowanie przerwane krótkim żarełkiem w Komańczy.
Bardzo szybki i sympatyczny wyjazd. Tutaj chciałbym wyrazić naprawdę duże uznanie dla Dominiki, za to że jeździ małym motocyklem (chyba pierwszy raz tak go określiłem - Dominika i pack wiedzą o co chodzi) na równi z dużymi jednotłokowcami, dziduje po winklach jakby jeździła nie rok, a 10 lat oraz za całokształt.
Wjazd z nami pod wyciąg narciarski to także pokaz tego, że można.
Tak samo jeśli chodzi o packmana, wytargał się tym bigiem tam, gdzie miejscami ja miałem sporo roboty na dużo lżejszej Tenerce. W dodatku cisnęliśmy z pełnymi bakami paliwa...
Co do samej Ukrainy... kraj wielu kontrastów, z jednej strony bieda aż piszczy, rozklekotane łady z czarnymi szybami wyprzedzające na przejazdach kolejowych, zostawiające siwe tumany dymu - z drugiej zaś lanserskie audiole, złote zegarki i wypaśne posiadłości.
Ludzie różni, wydaje mi się, że im biedniejsi tym bardziej szczerzy, ogólnie tak jak pack pisał - wszędzie chciano naciąć nas na hajs. Woleli, żeby kwatery stały puste niż zarobić 50 hrywien mniej.
Pijaństwo, lanserstwo, bieda i kicz. Taka Polska przełomu lat 80 i 90 z dodatkami współczesności (telefony komórkowe mają tam chyba wszyscy).
Ceny - wbrew pozorom nie jest to kraj tani. Oprócz gorzały, fajek i wahy ceny takie jak w Polsce lub wyższe.
Z tamtejszą psiarnią też mieliśmy przygodę, niestety dość niewesołą. Nie są to już policjanci lecący na 10 dolców.
Fajnie było, choć mega ekspresowo - mam nadzieję, że będę mógł jeszcze kiedyś z Wami poganiać po winklach i dzikich zadupiach tego świata.
Tutaj więcej zdjęć:
URL
Jeszcze z dolcami w portfelu lądujemy na mini obiadku, przy okazji zagaduje z nami młodsze pokolenie lokalesów:
Częste widoki - tak Łady jak i bydło ganiające po ukraińskich drogach:
Nocne Polaków rozmowy w "taniej" ukraińskiej kwaterze tuż po przemoczeniu przez burzę:
Poranne składanie klamotów przed kolejnym dziabaniem po Ukrainie:
Wymiana adresów z lokalesem:
i dalej ogień na tłok.
Przed Jasinią w końcu nie wytrzymało i zaczęło lać. Chowamy się pod dachem sklepiku:
Wraz ze spływającymi ogromnymi ilościami wody płyną jeszcze większe ilości śmieci:
Nic, pakujemy się na maszyny i dalej ogień na tłoki. Dojeżdżamy do Jasini, tankujemy, rozmawiamy z napotkanym Ukraińcem podróżującym dookoła Ukrainy skuterem 50tką z silnikiem od 100tki, kwaterunek, nocne Polaków rozmowy w miejscowych lokalach
Zatrzymujemy się na chwilę w centrum Europy (tak tak, dalej jesteśmy na Ukrainie :hihi: )
Kolejny stop na mini obiad zakupiony w ukraińskim supermarkecie:
Dalej non stop dzidowanie, w tym po ukrainian hajłej i stop przed Użgorodem:
Po chwili oddechu dalej ogień na tłoq :rotfl:
by po raz ostatni zatankować taniej ukraińskiej wahy:
i przeskoczyć na stronę słowacką.
Dalej to już tylko dzidowanie, dzidowanie i jeszcze raz dzidowanie przerwane krótkim żarełkiem w Komańczy.
Bardzo szybki i sympatyczny wyjazd. Tutaj chciałbym wyrazić naprawdę duże uznanie dla Dominiki, za to że jeździ małym motocyklem (chyba pierwszy raz tak go określiłem - Dominika i pack wiedzą o co chodzi) na równi z dużymi jednotłokowcami, dziduje po winklach jakby jeździła nie rok, a 10 lat oraz za całokształt.
Wjazd z nami pod wyciąg narciarski to także pokaz tego, że można.
Tak samo jeśli chodzi o packmana, wytargał się tym bigiem tam, gdzie miejscami ja miałem sporo roboty na dużo lżejszej Tenerce. W dodatku cisnęliśmy z pełnymi bakami paliwa...
Co do samej Ukrainy... kraj wielu kontrastów, z jednej strony bieda aż piszczy, rozklekotane łady z czarnymi szybami wyprzedzające na przejazdach kolejowych, zostawiające siwe tumany dymu - z drugiej zaś lanserskie audiole, złote zegarki i wypaśne posiadłości.
Ludzie różni, wydaje mi się, że im biedniejsi tym bardziej szczerzy, ogólnie tak jak pack pisał - wszędzie chciano naciąć nas na hajs. Woleli, żeby kwatery stały puste niż zarobić 50 hrywien mniej.
Pijaństwo, lanserstwo, bieda i kicz. Taka Polska przełomu lat 80 i 90 z dodatkami współczesności (telefony komórkowe mają tam chyba wszyscy).
Ceny - wbrew pozorom nie jest to kraj tani. Oprócz gorzały, fajek i wahy ceny takie jak w Polsce lub wyższe.
Z tamtejszą psiarnią też mieliśmy przygodę, niestety dość niewesołą. Nie są to już policjanci lecący na 10 dolców.
Fajnie było, choć mega ekspresowo - mam nadzieję, że będę mógł jeszcze kiedyś z Wami poganiać po winklach i dzikich zadupiach tego świata.
Tutaj więcej zdjęć:
URL