Kozystajac z resztek wolnego czasu miniony weekend wykozystalismy na wspolny wypad z plecakami w polsko- czeskie góry.Wyjazd rekreacyjno turystyczny nastawiony na zwiedzanie i nocne rozmowy przy .Zrobilismy okolo1tys km,potrocilismy jedna krowe,luzna suka wybiegla wprost pod kola na serpentynie ,na szczescie kierowca i plecaczek doznali tylko stluczen.Krótki opis i wrzuce w wolnym czasie
Wyjazd piatek po pracy.Naszym celem na pierwszy dzien padło schronisko Andrzejówka w Rybnicy Lesnej.dystans okolo 400km.Wpadam do domu po pracy ,tam juz czeka Miętus z Mirką.Więc szybko bambetle do kufra,żone na siodełko i startujemy.Żaba ze swoją połówką wyskoczył do obiadu i ma na nas czekac na miejscu.Lepiej nie moglismy trafic,piątek popołudniu wszedzie korki.Wkoncu za Koninem mamy dosyc deszczu i cięzarówek i wbijamy sie w boczne drogi gdzie tempo podróży wzrasta.tak docieramy do obwodnicy Wrocka.Tam przepalamy nagar na tłoku i suniemy dalej na Rybnice Lesną.Na miejscu czeka na nas zadowolony Żaba po 3 .Wiec szybko bambetle do pokoju i do baru.
I tak do pózna w nocy zleciał pierwszy dzionek.
Drugie dnia pobudka 6.30.łeb jak sklep,za oknem deszcz i co dalej. Czechach norma 00.Prysznic, sniadanko i decyzja zapadła koło 10 ze jadziem.Kierunek Ardspasske skaly.
szybkie zwiedzanie i jedziemy na czeskie zakrety
Pieważ juz popołudnie a chcemy jeszcze cos pozwiedzac spadamy do Polski
Na pierwszy ogien poszły chaty tkaczy
pózniej dyskusja co dalej?jedziemy do podwodnego miasta
i tak dotarlismy do Włodarza
przyodziani w nowe kaski ruszamy do srodka
Patrzymy na zegar i stwierdzamy ze jeszcze dzis zdazymy na tame więc ruszamy dupy
na tym konczymy 2 dzien, czas na
Nastala niedziela piekne słoneczko wiec decyzja ze na powrocie ciagniemy na droge 100 zakretów poprzycierac podnóżki
wszystko ładnie pieknie,przejechalismy połowe trasy do ulubionej drogi,zaczynaja sie winkle a tu przed agrafka krowa stoi przy drodze.Zaba zobaczy ja dopiero jak minął,ja odbiłem na lewo dajac znak miętusowi a ona centranie przed nim na droge skutki upadku odczuwalne do teraz,kolano zdarte i stłuczone a Mirka załatwiła sobie kostkę przez głupią krowę.W tym momencie plany uległy zmianie i zaczelismy wracac do domu bo skutki pocalunku z bydłem dały sie we znaki.Na powrocie zachaczylismy o Srebrną Górę ale juz tylko w 4,poszkodowani zostali przy moto
Ostatnio zmieniony 13 wrz 2012, 21:23 przez Mad Max, łącznie zmieniany 1 raz.
Jeszcze dużo zostało do oglądniecia więc na pewno tam wrócimy.Wyjazd byl lajtowy nastawiony na wspólny odpoczynek. Więc oczekujacych zdjęc z winkli i widoków jakie mielismy niedawno w Rumunii odsyłam do innej lektury
Fajny wyjazd, nie trzeba jechać na drugi koniec świata żeby coś zobaczyć
Albo wcześniej nie zwracałem uwagi albo teraz sporo osób lata na singlach z plecaczkami
PS. Kolega na SE niech sobie zdejmie albo przerobi tą "owiewkę" która tylko czeka na jego szyję